środa, 12 grudnia 2012

Carole Mortimer- Przyjęcie w Paryżu

  Po ów harlequin (nie potrafię nazwać go książką) sięgnęłam w ramach eksperymentu i aby na własnej skórze zrozumieć niechęć znajomych do rzeczonego gatunku literackiego. I po katuszach jakie przecierpiałam w pełni świadomości stwierdzam, że mieli całkowitą rację!

  Darcy jest zwykłą, angielską lekarką. Jej brat to sławny reżyser   znający bogatego producenta filmowego, Luca Gambrellego. Właśnie on obiecywał przyjaciółce Darcy- Mellie, że dzięki niemu stanie się znaną aktorką, ale po kilku spotkaniach porzucił ją. Darcy pragnie zemścić się na  producencie i upokorzyć go tak samo, jak on to zrobił z aktorką.
  Dlatego idzie wraz z bratem na bankiet, na którym jest obecny także ten flirciarz. Kiedy interesuje go swoim wyglądem, umawia się z nim w "nieprzyzwoicie drogiej restauracji", na którą dziewczyna w końcu nie przychodzi. Potem jednak on odwiedza ją w mieszkaniu i szantażem zmusza do kolejnego spotkania. Gdy do niego dochodzi w końcu rozbiera ją, rozbudza w niej pożądanie i zostawia.
  Okazuje się, że Mellie cały czas okłamywała Darcy- wcale nie spotykała się z Lukiem. Pełna wyrzutów sumienia lekarka zaprasza mężczyznę na kolację i przeprasza. W ramach rekompensaty ma udać się z nim do Paryża- jako jego partnerka będzie towarzyszyć mu w rodzinnym przyjęciu. Gdy do tego dochodzi para odbywa akt miłosny na tarasie hotelu. Przerywa im matka Gambrellego.
  Całość kończy się nudnym, klasycznym happy endem- facet oświadcza się Darcy.

  Uważam, że ta książka (mam wyrzuty sumienia tak ją nazywając...)jest jednym z największych okropieństw z jakimi kiedykolwiek się spotkałam.
  Akcji nie ma prawie wcale, a jeśli już, to toczy się  ślimaczym tempie.
  Język jest banalny, ciągle powtarzający się (na zaledwie 150 stronach tej pozycji doliczyłam się aż 10 razy użytego zwrotu 'bujny biust')
  A co do postaci- są nudne, szablonowe, płytkie. Główną bohaterkę mogę określić jako próżną, naiwną i pustą.
  Jeśli chodzi o problematykę (o ile można tu jakąkolwiek dostrzec) to trudne życie celebryty (och, jakież to głębokie!), trudne losy uczucia pomiędzy lekarką i producentem filmowym oraz to, że miłość zmienia ludzi.
  Zgadzacie się, żebym jeszcze trochę ponarzekała? Doskonale! A zatem opisy sprowadzają się jedynie do wyglądu zewnętrznego osób, które są nieludzko piękne i wymuskane- słowem całkowicie nierealne!

  Całość sprowadza się głównie do namiętności, uczuć i relacji damsko-męskich w związku głównych bohaterów. Aż ocieka kiczem, jest błaha. Mało rzeczywistni ludzie, beznadziejny język, brak fabuły. Nie wnosi nic nowego ani pożytecznego do życia czytelnika. Chcecie się tak męczyć?
  Z jeżeli kiedykolwiek w księgarni najdzie Was ochota na zakup "Przyjęcia w Paryżu", to napijcie się zimnej wody i sprawdźcie, czy nie macie gorączki. No, chyba że jesteście spragnioną namiętności, starszą panią przechodzącą menopauzę. A nie jesteście, prawda?!


OCENA:1/10

Brak komentarzy: